|
Czy wszystko musi być na Rynku? |
|
W „Teraz” nr 9 z
września 2004 r. ukazała się informacja o ważnym dla naszego
miasta wydarzeniu i gdyby nie jej anonimowy charakter
zwykłej prasowej notki, odebralibyśmy ją jako modną
ostatnimi czasy prowokację artystyczną będącą kontynuacją
niewydarzonego happeningu nazwanego „zakotwiczenie nieba”...
I dzięki Bogu, że nikt nie potraktował tego dzieła i
wydarzenia w kategoriach artystycznych. |
|
Jesteśmy pełni
zrozumienia dla sztuki użytkowej i wyrozumiałości dla gustów
odbiorców. Jednak, kochając nasze miasto, uważamy, że
patriota nie zrobiłby czegoś takiego z miłości – nie
wlepiłby kotwicy vis a vis renesansowego ratusza i nie
zakotwiczyłby krowim łańcuchem nieba. Czy wszystko musi być
na rynku? |
|
Rzeczywiście, tak kiedyś
było. To miejsce, gdzie rozgrywały się najważniejsze
wydarzenia. Tu kiedyś odbywał się handel, tu obradowano w
sprawach wielkiej wagi i tu upamiętniono poległych. Tych,
którzy zginęli. Należałoby jednak zacząć od pręgierza i
kuny. Wypada zwrócić na siebie uwagę konsekwencją skojarzeń
prowokacja = profanacja.
Czyż nie jest to trędy? Nic dziwnego, że dawniej strzeżono
wiedzy, by nie stała się bezmyślnym narzędziem głupców. |
|
Rzeczywiście, pomysł
oryginalny – licząc na łaskawość nieba i publiczny aplauz,
będąc w posiadaniu kotwicy,
aż się prosi, żeby animować jakieś działania zmierzające do
uatrakcyjnienia pobytu turystów wśród zgrzybiałych reliktów
przeszłości. To często praktykowany zabieg – taka
specyficzna ankra naszych czasów np. cudowne pomnożenie
odbicia katedry w lustrzanej ścianie nowoczesnego gmachu –
jak we Wiedniu.
Wtedy to może zachwycić – nawet ignoranta i laika. |
|
Tymczasem nasza kotwica
jak ma zachwycać, skoro po Gombrowiczowsku – no, nie
zachwyca...
Jej usytuowanie, nie tylko twarzą w twarz z sędziwym
Ratuszem, ale również na wprost apteki i dawnego składu
aptecznego, uruchomiło automatycznie reklamowany sposób
myślenia i komunikowania – mówi się w mieście, że to jest
najlepsza reklama viagry. |
|
Łańcuch, wbrew prawom
fizyki, stoi. Podobno tylko od silniejszych wiatrów, bo
widoczne jest już niewielkie odchylenie w pionie. Pesymiści
obawiają się, żeby nie stała się krzywda turystom, co bez
skrępowania fotografują się przy kotwicy, bo większe dziwy
są już w Wąchocku i to jeszcze nie sprawdzone. A tu na
własne oczy można zobaczyć. |
|
Żal nam, że ten pomysł
nie został wykorzystany w sposób bardziej sensowny. Przecież
teraz, kiedy istnieje zamysł odnowienia nadwiślańskiego
stylu życia, to gdyby tak tę kotwicę zainstalować nad Wisłą,
żeby turystyczne statki cumowały przy niej to może i więcej
pożytku i urody byłoby... i z kotwicy, i z wody... |
|
Niepokoi nas również
fakt przesunięcia pola znaczeniowego wyrazów i
zniekształcenia symbolicznych znaczeń. Swoistego rodzaju
odwrócenie wieży Babel.
Jak na ironię losu uroczysty akt cumowania polegał na
odcięciu balonów od kotwicy – nastąpiło odcumowanie...
Niebo nie lubi być więzione... |
|
Po rozmowie z Ryszardą i
Tomaszem Krzesimowskimi, właścicielami galerii przy
sandomierskim Rynku, zapisała Grażyna Milarska z
Sandomierza. Autorka zaznacza, że wypowiedzi nie chciała
zamieścić lokalna prasa. |
|
wypowiedź ukazała się w nr 1 Świętokrzyskiego
Miesięcznika Kulturalnego "TERAZ" (styczeń 2005) |
|
|
|
|
|
|