dziś w Sandomierzu jest

 
 
  Kochać to Miasto
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Pod sąd!

 

Mój poprzedni artykuł, w którym zająłem się między innymi, hotelem “Grodzkim”, spowodował groźbę zaskarżenia redakcji do sądu, a pewnie też i mnie. Zjawisko takie nie należy do wyjątków
w naszym życiu społecznym, chociaż z groźbami sądowymi spotykają się raczej dziennikarze, ujawniający różne afery gospodarcze, nie spotkałem się natomiast, aby grożono komukolwiek
za krytykę potworków architektonicznych.

 

Architektura jest inżynierią, a w niektórych wypadkach łączy w sobie walory inżynierskie ze sztuką. To drugie spotyka się niestety coraz rzadziej. Ale zawsze wiąże się ona z określoną wiedzą, która w naszej cywilizacji, liczy sobie dwa i pół tysiąca lat, co najmniej. Co prawda de gustibus non est disputantum, ale to może dotyczyć tylko prywatnych upodobań w sprawach ubioru, fryzury, czy wystroju wnętrza prywatnego mieszkania. Wobec architektury, dużej czy małej, a także pomników, czyli wszystkiego tego, co ma służyć społeczeństwu powinno się polegać na zdaniu  profesjonalistów. Zyskują wtedy wszyscy, przynajmniej większość, a na pewno przynosi to chwałę
i zaszczyt inwestorowi, fundatorowi, nie mówiąc już o wymiernych korzyściach ekonomicznych. Nawet papieże, królowie i arystokraci, którym wolno było wszystko, powierzali takie zadania najwyżej cenionym architektom. Królowa Bona Sforza, żona Zygmunta Starego, zasługuje na naszą wieczną pamięć za to, że sprowadziła do Polski włoskich architektów, dzięki czemu możemy się szczycić wspaniałą architekturą renesansu i baroku, jakiej nie posiadają na przykład Niemcy.
Tej przyczyny mamy również to, czym szczyci się Sandomierz. I niestety tylko to.

 

Na różnych mityngach, zwłaszcza przedwyborczych, słyszy się tromtadrackie zawołania,
aby podnieść atrakcyjność turystyczną Sandomierza.

 

Trzeba jednak zadać sobie takie pytanie, komu ten Sandomierz ma się podobać? Czy to miasto ma przyciągać turystów z różnych stron świata, którzy niejedno już widzieli, którzy oprócz znanych zabytków, zobaczą, że i współcześni gospodarze czynią wszystko co możliwe, aby było to miastem europejskim, czy wystarczy aby satysfakcjonowało ono upodobania odpustowej gawiedzi, okolicznej ludności, uczestniczącej w “ludowych” festynach, koncertach disco-polo, czy turniejach przebierańców, oraz handlarzy zza wschodniej granicy. Turyści międzynarodowi, to głównie inteligencja. Ludzie wykształceni, wyrobieni kulturalnie, poświęcają swój czas i pieniądze na zwiedzanie świta. Dorobkiewicze wolą pokazywać się w modnych kurortach, albo używać życia
w domach publicznych lub kasynach gry. Chłop, czy robotnik, zwłaszcza bezrobotni, nie mogą sobie pozwolić na wyjazdy turystyczne, albo nie stanowią one dla nich wyższej potrzeby.

 

Kierując się mało ambitnym rozsądkiem, należałoby odpowiedzieć, że miasto powinno podobać się przede wszystkim jego mieszkańcom i jego władzom. I tu poruszę delikatny temat “Prowincji”. W dzisiejszych czasach, w naszej szerokości geograficznej, słowo “prowincja” traci na ważności. Uwzględniając nowoczesne środki łączności, można z Sandomierza zarządzać przedsiębiorstwem w Paryżu. Gorzej jest z połączeniem kolejowym i autobusami. Do Warszawy i Krakowa 4 i pół godziny, o połowę za dużo.

 

 Ale groźniejsza jest prowincja w mentalności ludzkiej. To są nawyki i prowincjonalne upodobania. To jest prowincjonalna bezmyślność, wygoda i lenistwo umysłowe, oraz prowincjonalne samozadowolenie. “Nam jest tak dobrze”, “nam się tak podoba”. Mentalność zadowolonego z siebie ćwoka, którego ambicje ograniczają się do granic powiatu, najwyżej.
I to, co się dzieje w tym miasteczku, jest odbiciem takiej właśnie mentalności. Same zabytki najwyższej nawet klasy, nie wystarczą do tego, aby ściągnąć turystów ze świata, trzeba im zaoferować coś więcej. Trzeba pokazać, że w tym mieście się myśli w sposób odpowiedzialny, stawiając sobie najwyższe wymagania.

 

 W powszechnej świadomości tkwi przekonanie, że “nie ma ludzi niezastąpionych”, że jest obojętne, czy dom zaprojektuje architekt, czy podszkolony szwagier, czy daną rzecz wykona profesjonalista, czy amator. A jeden i drugi weźmie te same pieniądze.
To, co się dzieje w Polsce, jest właśnie odbiciem tego, że najwyższe urzędy w kraju obejmują ludzie z politycznego podziału, bez odpowiednich kwalifikacji, nie mówiąc już o moralności, czy poczuciu odpowiedzialności za wszystkich. Trzeba przełamać pychę i lęk lokalnego kacyka, że są ludzie, którzy potrafią coś lepiej, żeby zaufać zdaniu tego, który się na tym zna, mało tego,
on powinien, i w jego interesie jest powierzyć zadanie osobie kompetentnej. Im bardziej kompetentnej, tym lepiej dla niego. Nie jest obowiązkiem rządzących znać się na wszystkim.
Jego obowiązkiem jest dobór odpowiednich ludzi.

 
Teraz przykłady:
 

1. Hotel “Basztowy”. Marzyło się od dawna o przyzwoitym hotelu w Sandomierzu. W czasie budowy przyglądałem się tablicy informacyjnej, żeby zobaczyć, kto go zaprojektował. Nie było nazwiska, tylko jakaś firma. Nie zaglądałem do środka, bo nie to jest dla mnie ważne. Podejrzewam jednak, że projektant nie nocował nigdy w przyzwoitym hotelu. Główny mankament tego projektu to podjazd i wejście. Projektant sobie ułatwił zadanie, żeby cały problem pochyłości terenu przesunąć na zewnątrz. Do każdego przyzwoitego hotelu podjeżdża się pod drzwi. To dla wygody gości, żeby nie musieli dźwigać swoich bagaży po schodach. Te cholerne schody, które w mniemaniu prostaków dodają budowli szyku, w tym przypadku są tylko przeszkodą.. Hotel nie jest pałacem. Parter hotelu, oprócz recepcji powinien być otwarty dla gości hotelowych, i również dla osób z zewnątrz jednocześnie, zapewniać  wygody mieszkańcom hotelu

 
i miasta. Dlatego na parterze lokuje się takie rzeczy jak: fryzjer, barek kawowy, kiosk, kwiaciarnia, kantor wymiany czy sklep z kosmetykami. Jeżeli elewacje boczne, czyli te od ulicy Podwale i Żydowskiej nie budzą moich protestów to fasada główna jest wybitnie nie udana. Architektoniczny postmodernizm dopuszcza łączenie stylów, nowoczesności z elementami klasycznymi, ale architekt musi umieć połączyć to w organiczną całość. W tym wypadku jest totalne bezhołowie.  Fasada kojarzy się z jakimś hanseatyckim magazynem, typowy dla architektury niemieckiej pięciobok, a ponadto siedem rodzajów okien w jednej elewacji, to błąd, za który student drugiego roku architektury dostałby pałę. Tej elewacji na pocztówkach sandomierskich nie można pokazywać. Czy nie stać było budowniczych hotelu na lepszego architekta? Trzeba tylko chcieć i pomyśleć,
czyli lepiej kochać to miasto.
 

2. Placyk w punkcie rozwidlenia ulic Adama Mickiewicza
i Stefana Żeromskiego, vis a vis wspaniałego kompleksu architektury barokowej kościoła św. Michała i Seminarium Duchownego. Śmietnik architektoniczny, którego głównym akcentem jest szpetna buda, pod kretyńską nazwą “kupcuś”! Co tu trzeba zrobić, każdy nawet najmniej zdolny architekt, konserwator, czy gospodarz powinien wiedzieć.
A marzyło by się, aby w tym miejscu zaprojektować widokowy skwerek z ciekawym pomnikiem albo fontanną.

 
3. Swojego czasu, konserwator miejski pan Juszczyk, ubolewał z powodu wielkiego komina, “zdobiącego” hutę szkła, psującego panoramę za Wisłą. Jakoś nikt nie zaprotestował przeciwko budzie, zwanej “lodziarnią” zakłócającej porządek architektoniczny hotelu
“Pod ciżemką” i całego rynku. Stylistykę wnętrz projektowanych przez Andrzeja Karwata, nazwałem kiedyś “żydowskim renesansem”. Lodziarnia przypomina stylem dworce austriackie z początku wieku. Obijanie wnętrz
i elewacji profilowanymi listewkami z drewna albo styropianu, jest podstawą “kunsztu” dekoracyjnego Karwata, który z wykształcenia jest grafikiem,
o architekturze nie mający pojęcia, poza zdolnościami organizacyjnymi. W mniemaniu osób nie mających pojęcia
o stylach, jego projekty uchodzą za “stylowe”.
 
Mógłby przecież pojechać do Krakowa, i zobaczyć jak się tam to robi, i nabrać trochę “stylu”.
 

4. Zabytki sandomierskie zostały udekorowane kamiennymi tablicami informacyjnymi na postumentach. Przed kościołem św. Jakuba ustawiono ją tak, że patrząc przez płot, jest kompletnie nieczytelna. Mówi się cel uświęca środki. W tym wypadku celem uświęconym była chałtura a nie informacja.

 

Zakończę jednym przykładem pozytywnym.

Bez specjalnych nakładów, stylizacji i dekoracji, za to z najlepszą w mieście kawą i pysznymi naleśnikami, możemy się cieszyć zupełnie inną kulturą gastronomiczną, bez piwska, w kafejce “Małej”. Czy moja pochwała jej nie zaszkodzi?

A wszyscy niezadowoleni tym tekstem, niech mnie podadzą pod sąd!

 
01 listopada 2004

Zbigniew Warpechowski

   
Komentarze:
 dodaj swój komentarz
   
Jak dojechać, Informator, Plan Miasta, Historia, Urzędy i Instytucje, Kościoły, Kultura i SztukaEdukacja, Zdrowie, Gospodarka, Turystyka, Katalog firm,
Dawny Sandomierz, Wędrówki ulicami, Komunikacja, Bezpieczeństwo, Na starej fotografii, FotoGaleria, Reklama, Ogłoszenia, Katalog WWW
Jeśli jesteś w posiadaniu interesujących materiałów dotyczących Sandomierza prosimy o kontakt.
    o serwisie pomoc  

STRONA GŁÓWNA

• stronę optymalizowano dla IE 5.0+ • zalecana rozdzielczość 1280x1024 •

napisz do na

www.sandomierz.org

webmaster webmaster

copyright © sandomierz.net  Wszelkie prawa zastrzeżone

serwis istnieje od 20 kwietnia 2003r. i nie jest stroną oficjalną miasta