|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
|
Nadesłany do Redakcji
„Akcentu” paszkwil Zbigniewa Warpechowskiego ma jedną
zaletę: jest samobójczy. Pozostaje mi tylko zadać autorowi
coup de grace.
Jak przystało na ultrasa, Warpechowski Zbigniew opiera swoje
wywody na zmyśleniu
i fałszywych przesłankach – stąd iście
patologiczny charakter jego tekstu.
Co do zmyślenia (w
medycynie określanego jako „urojenie ksobne”), jest nim
teza,
że w miniaturze pt. „Kogut” piszę o Polakach.
Tymczasem takie słowo w ogóle tam nie pada, a wymowa
„Koguta” pozostaje uniwersalna. Natomiast fałszywa
przesłanka Warpechowskiego polega na przyjęciu, że kto
krytykuje faszyzm i nacjonalizm, ten popiera komunizm.
|
|
Nic bardziej mylnego.
Komunizm nie jest przeciwieństwem faszyzmu. Jest jego
rodzonym bratem. Różnice między obu formacjami są
powierzchowne: faszyści deifikują naród i fuhrera, komuniści
– partię i jej genseka. Reszta, zwłaszcza z punktu widzenia
ofiar, jest uderzająco podobna: totalitarny system władzy,
zastąpienie prawdy ideologią, a prawa przemocą. Zarówno
faszyzm jak komunizm opierają swoją tożsamość głównie na
istnieniu „wroga”, którego za wszelką cenę należy
unicestwić, jeśli zaś go nie ma, należy go najpierw powołać,
a następnie zniszczyć. W swoim krótkim tekście wymieniam
zresztą komunistów – rzecznicy „spiskowej teorii dziejów” to
właśnie oni, spadkobiercy tradycji jakobińskiej. Nie muszę
też chyba dodawać, że w czasach, gdy komunizm był ustrojem
panującym, należałem do jego czynnych przeciwników i
ponosiłem tego konsekwencje. Dziś łatwo być „antykomunistą”
– rodzajem Stefka Burczymuchy – bo to nic nie kosztuje. |
Przesłanie „Koguta”
stanowi obraz ogłupionego ptaka, bijącego dziobem w pustkę.
W pustkę – bo nie ma zagrożenia. Ale ciosy są prawdziwe i w
końcu kogoś dosięgają. To właśnie najstraszniejsze: że z
urojenia,
z nierzeczywistości, rodzi się rzeczywista
krzywda.
A na ubecko-endeckie pytanie, czego uczę polskie dzieci,
odpowiem tak:
W przeciwieństwie do Warpechowskiego Zbigniewa nie obnażam
przed uczniami swego więdnącego ciała,
nie podmywam się
publicznie w miednicy z farbującą wodą, ani nie przybijam
osobiście do krzyża w przeświadczeniu
o własnym artyzmie,
misji i nieposzlakowanej uczciwości. |
Lekcje rozpoczynam
zwykle od odczytania fragmentów „Gazety Wyborczej”, potem
modlimy się wspólnie za zdrowie Adama Michnika i za
zbawienie duszy Warpechowskiego Zbigniewa, a jeszcze potem –
to już naprawdę – uczymy się uważności i skromności,
umiłowania wolności i prawdy, roztropności politycznej,
dzielności, tolerancji i radości życia.
Od czasu do czasu
cytuję uczniom słowa Heraklita: „Złymi świadkami są oczy i
uszy ludzi, którzy mają duszę barbarzyńców” - i wszyscy
wiemy, o kogo chodzi. |
|
|
|
|
|
Mieczysław Godyń |
|
|
|
komentarze: |
|
|
|
|
|
|
|
|
 |
dodaj swój komentarz |
|
|
|
|
|
|
|